Miałem pisać o Gdyni ale najpierw będzie o zespole!

Trochę minęło od Gdyni a po drodze jeszcze Korea … ale co tam

„Triathlon to sport Zespołowy”

Każdy kto choć raz spróbował Triathlonu wie, że to dyscyplina wymagająca. I nie piszę tu tylko o konieczności połączenia trzech dosyć od siebie różnych dyscyplin. Początkujący triathlonista najpierw zastanawia się jak wpasować trening w swoje życie zawodowe, potem zastanawia się jaki sprzęt kupić na początek, uwzględniając w tym wszystkim dostępny budżet a na końcu… no właśnie na końcu zastanawia się jak pogodzić swoją pasję z życiem rodzinnym. Statystyczny triathlonista w Polsce to facet w wieku 30-44 lata a więc wiek wskazuje na to, że jest duże prawdopodobieństwo posiadania rodziny. Co innego z wyczynowcami, czyli ze mną. Zaczynając triathlon interesował mnie głównie fun. Potem w miarę zwiększania się objętości treningowej, wpasowanie treningów w życie „naukowe”. Co do sprzętu, hmm, jak każdy kto ściga się zawodowo, marzyłem o jak najlepszym sprzęcie. No i tu oczywiście zawsze pojawia się tzw. budżet.

Wyczynowiec ma 3 rozwiązania. Ja „testowałem/testuję” choć to może złe słowo – powinienem napisać doświadczam – wszystkich trzech.

Rodzina – mój pierwszy partner, o tyle to niewygodne, że nie ma korzyści dla partnera, oczywiście oprócz dumy rodzica!
Praca – w 2014 przez okres wakacji i potem jeszcze kolejne pół roku pracowałem zarobkowo. Jest plus – tzw. niezależność, ale jest minus – doba ma tylko 24 godziny i dodatkowe godziny ciężko jest wpasować w istniejący harmonogram dnia: 30 godz treningu, 20 godz. szkoła, regeneracja po treningu, logistyka itd – i robią się z tego jakieś 2 pełne etaty – ciężko. Finalnie zrezygnowałem z pracy choć dawała mi dużo satysfakcji
Partnerzy! – pisząc o partnerach mam na myśli nie tylko typowe wsparcie firm ale również wsparcie klubu CR Ironman oraz wsparcie szkolenia z PZTri.
Ten rok to pierwszy rok z podpisanymi kontraktami: Etixx oraz Veloart. Obie firmy wspierają mnie od początku sezonu w zakresie suplementacji i sprzętu.

Rower/y – każdy kto trenuję wie o tym ile 1. musi wydać na sprzęt – w moim przypadku to 2 topowe rowery TREK, czasówka oraz szosówka, do tego akcesoria takie jak buty Bontrager oraz kas POC – nie będę się rozpisywać ale SPRZĘT MEGA!
Suplementacja – Drugim ważnym elementem wspierającym trening jest oczywiście suplementacja – nie tylko popularne ISO ale również suplementy regeneracyjne, wzmacniające oraz uzupełniające minerały (żelazo, magnez). w każdej z tych kategorii Etixx to Top of the Top!
Inne – Całkiem niedawno dołączył trzeci partner HUUB – wprawdzie w piankach Huub pływałem już wcześniej ale dopiero teraz jestem pod skrzydłami Tripower – i powiem Wam nowy Archimedes daje radę!
Aktualnie brakuje mi jeszcze jednego elementu układanki – partnera generalnego. W tym roku kalendarz startowy obejmuje starty oraz zgrupowania coraz bardziej „budżetowe”. I „niestety”, jeżeli chcę osiągnąć swoje długoterminowe cele, będzie tego coraz więcej. Tym brakującym elementem jest partner generalny. Partner, z którym w pełni wykorzystam mój potencjał zarówno sportowy jak i marketingowy. Partner, który poprzez wspólne działania promocyjne pokaże swój potencjał oraz zaistnieje jako firma odpowiedzialna społecznie poprzez różnorodne programy motywujące do aktywnego trybu życia – zarówno wśród swoich pracowników jak i a może szczególnie wśród młodzieży w duchu „wychowanie przez sport”. Mam, a właściwie mamy (tu piszę o Tacie) mnóstwo pomysłów, które wspólnie możemy wykorzystać – zapraszam do kontaktu.

Trochę się rozpisałem o sobie… a co to wszystko ma wspólnego ze sportem zespołowym? Mam nadzieję, że po tym wstępniaku wszystko jest już jasne !

Mój zespól to spora grupa osób i instytucji, zaczynając od rodziny (mama, tata, siostra – wszyscy we mnie wierzą i pomagają – chociaż nie zawsze jestem „łatwy w obsłudze”), poprzez trenera Tomka Kowalskiego (to już 4 lata! też nie zawsze jest łatwo w obie strony ale zawsze do przodu!), fizjoterapeutę Artur (czyni cuda), Etixx, Veloart, Huub, klub Ironman CS Polska oraz PZTri – bez tego zespołu nie byłbym tutaj gdzie jestem – wielokrotne tytułu Mistrza Polski a ostatnio „Pierwszy Polak na podium IM 70.3 w Gdyni” i powtórka na IM 70.3 Gurye w Korei – WoW, dziękuję i proszę o więcej.

Twój zespół to przede wszystkim Twoja rodzina oraz znajomi. Zespołem wsparcia są również kibice, ten z Was kto startował w Suszu, Gdyni wie jak wsparcie kibiców motywuje do jeszcze większego wysiłku.

No dobra, teraz Gdynia i ….

Dwa miejsca na podium IM 70.3 Gdynia i Korea i to wszystko w 6 tygodni – zaskoczenie? Hmm, chyba większe dla innych niż dla mnie.

Nie wszystko w tym sezonie układało się jakbym chciał natomiast do startów w Gdyni i Korei byłem przygotowany dobrze zarówno pod względem fizycznym jak i mentalnym – moja głowa dokładnie widziała co ma robić a organizm po prostu wykonywała zadanie.

Gdynia 4h02’03” 3 m-ce PRO i 1 m-ce spośród Polaków! Radość wielka.

Wyścig nie był easy. Ściganie się z takim zawodnikami jak Nils, Anthon i oczywiście z polskimi pro Kacprem i Mikołajem to było duże wyzwanie. Po pływaniu lekki niedosyt (tak mam w tym sezonie niestety) potem długi dobieg do strefy (kto startował w Gdyni ten wie, że strefy zmian z dobiegiem to ponad kilometr) i skok na rower. Mój pierwszy wyścig na nowiutkim Trek Speedconcept i do tego pełne koło z tyłu. Po 2 tygodniach treningów na takiej maszynie nie mogłem powiedzieć, że stanowimy jedność – pełne koło też nie ułatwiało zadania. A jednak kilometr po kilometrze zbliżałem się do czołówki. Na drugiej pętli zaczął się tłok – Age Groupersi na trasie, w tym także mój Tata. Nie obyło się bez kilku stresowych sytuacji podczas wyprzedzania – przy różnicy prędkości mojej a niektórych z wolniej zawodników na poziomie nawet 20km/h i wąskiej miejscami trasie, wyprzedzanie to była walka o życie. Do T2 wpadłem na 5 miejscu. Przede mną zgodnie z przewidywaniami, Nils, Anthon, Kacper i Mikołaj – pomyślałem, nie jest źle! Nie czułem abym nogi były „toasted” więc od początku ruszyłem mocno. Po 2 km dogoniłem Kacpra – „dajesz Miłosz” krzyknął i puściłem się w pogoń za Mikołajem. Kilka kolejnych kilometrów i miałem już Mikołaja. Świetny doping na trasie tylko dodawał skrzydeł. Niestety na ok 15km skurcz – musiałem zwolnić i lekko się rozciągnąć, za mną Mikołaj, Kacper i doświadczony Włoch Massimo Cigana… Właśnie ten trzeci okazał się największych wyzwaniem na ostatnich kilometrach. Dogoniłem mnie na 3 km przed metą i „usiadł” na plecach. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać – leciałem na oparach. Powiedziałem sobie, że nie po to pracowałem przez 4h żeby dać się ograć na finiszu. I wtedy skurcz i kolka odpuściły a do tego na ok 800m usłyszałem krzyk trenera „ Miłosz zap……” . Większej motywacji nie potrzebowałem. Wykrzesałem z siebie ostatnie resztki energii i zacząłem biec ile sił w nogach. Po 200m nie było śladu Włocha. Na metę wpadłem jako 3!

Mina speakerów na mecie – bezcenna – byli zdziwieni znacznie bardziej niż ja. Ja natomiast wiedziałem, że to mój dzień i mój wyścig. Po chwili oszołomienia dopadło mnie zmęczenie.

To był ciężki wyścig z walką do końca. Zaraz zaraz pomyślałem, na trasie walczy przecież mój Tato. Finalnie na mecie zameldował się na 6 m-scu, nieźle, choć liczył na podium – tym razem zabrakło niewiele, ale mam nadzieję, że na Mistrzostwa Świata Australia 2016 pojedziemy razem w roli reprezentantów Polski. Ojcze powodzenia.

Dzięki wszystkim za wsparcie, doping i dobrą rywalizację na trasie – w Gdyni widzimy się za rok.

IM 70.3 Gurye Korea zostawiam na kolejny wpis. Też było wymagająco i też było interesująco, a do tego podróż i zmiana strefy o 7h!

Trzymajcie kciuki za mój ostatni start w tym sezonie – na koncie mam już 860 punktów, teraz czas na IM 70.3 Belek Turcja.

Miłosz

ps. Trochę eksperymentuję ze stroną, to jeszcze nie to ale .. przyjemnego

Autor

Miłosz